poniedziałek, 15 lipca 2013

Dzień 160 – 15.07.2013



godzina 11.45 – urząd
            Kolejka po odbiór paszportu jest dłuższa niż kolejka, w której staliśmy by złożyć wnioski. Do tego moja moc zachęcania obcych ludzi do rozmowy ze mną znowu zadziałała. Tym razem jestem wypytywany na temat wizy do Stanów Zjednoczonych. Nie tylko ja, bo moja mama podobnie. Oczywiście nie mamy zielonego pojęcia na ten temat, ale widocznie wyglądamy na światowych ludzi. Przy okazji poznaliśmy historię rodziny dziewczyny, która zadała nam pytanie. Gdy odpowiedzieliśmy „niestety nie wiemy” na każde możliwe pytanie, a także kilka razy wtrąciliśmy „mamy nadzieję, że dostanie pani tą wizę” do rozmowy dołączyła się kobieta, która akurat orientowała się w temacie wiz, a przynajmniej tak twierdziła. Wygłosiła nam cały wykład na ten temat.

godzina 13.00 – biuro podróży
            Przyszliśmy do biura, z którego zazwyczaj wykupujemy wakacje. Nie było nas tu już z trzy lata, ponieważ spędzaliśmy wakacje osobno. W biurze nic się nie zmieniło, pracuje tu nawet dalej ta sama osoba. Wyraźnie uśmiechnęła się gdy nas zobaczyła. Usiedliśmy w kolejce.

godzina 14.30
            Tyle czasu spędzić w biurze podróży! Podobno ludzie nie mają pieniędzy, a tu taka kolejka! Planowaliśmy polecieć samolotem na greckie wyspy. Pech chciał, że takie oferty były stanowczo za drogie lub w nieodpowiednim dla nas terminie. Tak więc plany nie wyszły i ostatecznie jedziemy autokarem do Czarnogóry. W gruncie rzeczy cieszy mnie taki wybór. W Grecji już byłem, Czarnogóra to dla mnie nowość, a słyszałem o niej wiele dobrego! Jedyna ta okropna podróż autokarem…

godzina 14.45 – bank
            Siedzimy w banku. Czemu dzisiaj w każdym możliwym miejscu jest tylu ludzi? Chyba nie mamy dziś szczęścia. Mama siedzi czytając w katalogu turystycznym o wycieczce, którą właśnie wykupiła w ręku ściskała karteczkę z numerkiem, jaki przypadł jej w kolejce.
– Przepraszam! Jaki ma pani numer? – spytała nerwowo jakaś kobieta.
Mama zrobiła zdziwioną minę odrywając się od katalogu.
– Ale nie rozumiem – wymamrotała. – Telefonu?
Wybuchnąłem śmiechem, a w mojej głowie przewinęły się wszystkie popularne w Internecie zdjęcia z tak zwanym „face palm’em”.
– Na bileciku mamo! Numer w kolejce!
– O Jezu! Racja! – odpowiedziała wyraźnie zawstydzona. – Mam numer siedemdziesiąt dwa – dodała. – Chyba wyłączył mi się mózg. Jezu, całkiem zgłupiałam – wyszeptała do mnie.
– Tak, ty już jesteś w tej Czarnogórze. Popisałaś się – dokuczałem.

godzina 15.30 – biblioteka
            – Przepraszam pana! Niestety z książek, które pan zamówił mamy tylko jedną. Pozostałe dwie są w magazynie, który uległ awarii. Dostarczone do wypożyczalni zostaną dopiero gdy awaria zostanie usunięta – wyjaśniła bibliotekarka.
– Cudownie – mruknąłem. – Wezmę w takim razie tą jedną.
– Jak pan sobie życzy.
            „Spotkamy się pod drzewem Ombu” jako jedyne trafiło do mnie. Jednak zostałem całkowicie zachęcony do tej powieści po haśle widniejącym na okładce „Współczesna Scarlett O’Hara”. Tyle mi wystarczy, więcej nie  trzeba mnie przekonywać! Jestem strasznie ciekaw tej książki. Karolina będzie musiała poczekać dłużej na „Drogę przez mękę”. Jakoś mi to wybaczy.

Podsumowanie dnia: Kolejki, kolejki, kolejki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz