godzina 11.45 – urząd
Kolejka
po odbiór paszportu jest dłuższa niż kolejka, w której staliśmy by złożyć
wnioski. Do tego moja moc zachęcania obcych ludzi do rozmowy ze mną znowu
zadziałała. Tym razem jestem wypytywany na temat wizy do Stanów Zjednoczonych.
Nie tylko ja, bo moja mama podobnie. Oczywiście nie mamy zielonego pojęcia na
ten temat, ale widocznie wyglądamy na światowych ludzi. Przy okazji poznaliśmy
historię rodziny dziewczyny, która zadała nam pytanie. Gdy odpowiedzieliśmy
„niestety nie wiemy” na każde możliwe pytanie, a także kilka razy wtrąciliśmy
„mamy nadzieję, że dostanie pani tą wizę” do rozmowy dołączyła się kobieta, która
akurat orientowała się w temacie wiz, a przynajmniej tak twierdziła. Wygłosiła
nam cały wykład na ten temat.
godzina 13.00 – biuro podróży
Przyszliśmy
do biura, z którego zazwyczaj wykupujemy wakacje. Nie było nas tu już z trzy
lata, ponieważ spędzaliśmy wakacje osobno. W biurze nic się nie zmieniło,
pracuje tu nawet dalej ta sama osoba. Wyraźnie uśmiechnęła się gdy nas
zobaczyła. Usiedliśmy w kolejce.
godzina 14.30
Tyle
czasu spędzić w biurze podróży! Podobno ludzie nie mają pieniędzy, a tu taka kolejka!
Planowaliśmy polecieć samolotem na greckie wyspy. Pech chciał, że takie oferty
były stanowczo za drogie lub w nieodpowiednim dla nas terminie. Tak więc plany
nie wyszły i ostatecznie jedziemy autokarem do Czarnogóry. W gruncie rzeczy
cieszy mnie taki wybór. W Grecji już byłem, Czarnogóra to dla mnie nowość, a
słyszałem o niej wiele dobrego! Jedyna ta okropna podróż autokarem…
godzina 14.45 – bank
Siedzimy
w banku. Czemu dzisiaj w każdym możliwym miejscu jest tylu ludzi? Chyba nie
mamy dziś szczęścia. Mama siedzi czytając w katalogu turystycznym o wycieczce,
którą właśnie wykupiła w ręku ściskała karteczkę z numerkiem, jaki przypadł jej
w kolejce.
– Przepraszam! Jaki ma pani numer? – spytała nerwowo
jakaś kobieta.
Mama zrobiła zdziwioną minę odrywając się od
katalogu.
– Ale nie rozumiem – wymamrotała. – Telefonu?
Wybuchnąłem śmiechem, a w mojej głowie przewinęły
się wszystkie popularne w Internecie zdjęcia z tak zwanym „face palm’em”.
– Na bileciku mamo! Numer w kolejce!
– O Jezu! Racja! – odpowiedziała wyraźnie
zawstydzona. – Mam numer siedemdziesiąt dwa – dodała. – Chyba wyłączył mi się mózg.
Jezu, całkiem zgłupiałam – wyszeptała do mnie.
– Tak, ty już jesteś w tej Czarnogórze. Popisałaś się
– dokuczałem.
godzina 15.30 – biblioteka
– Przepraszam
pana! Niestety z książek, które pan zamówił mamy tylko jedną. Pozostałe dwie są
w magazynie, który uległ awarii. Dostarczone do wypożyczalni zostaną dopiero gdy
awaria zostanie usunięta – wyjaśniła bibliotekarka.
– Cudownie – mruknąłem. – Wezmę w takim razie tą jedną.
– Jak pan sobie życzy.
„Spotkamy
się pod drzewem Ombu” jako jedyne trafiło do mnie. Jednak zostałem całkowicie zachęcony
do tej powieści po haśle widniejącym na okładce „Współczesna Scarlett O’Hara”. Tyle
mi wystarczy, więcej nie trzeba mnie przekonywać!
Jestem strasznie ciekaw tej książki. Karolina będzie musiała poczekać dłużej na
„Drogę przez mękę”. Jakoś mi to wybaczy.
Podsumowanie dnia: Kolejki, kolejki, kolejki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz