wtorek, 2 lipca 2013

Dzień 147 – 02.07.2013



godzina 12.00 – mieszkanie
            Ale ja jestem głupi. Zachowuje się jak dziecko, działa już Wi-Fi, które teoretycznie mamy od wczoraj. Siedzę na Internecie na komórce, chociaż komputer jest tuż obok. Muszę przecież sprawdzić jak szybko działa, i czy w ogóle działa. Prawda?

 godzina 13.00
            – Zdałem ten poniedziałkowy egzamin! – poinformował mnie Maciek.
– To super!
– Trudny był, ale jakoś się udało. Reszta osób od nas, która to pisała dostała dwóje.
– Hm – mruknąłem dając do zrozumienia, że usłyszałem. – Jutro będę na uczelni od ósmej. Promotor kazał mi tak wcześnie przyjechać – zmieniłem temat.
– Ja piszę egzamin o dziesiątej.
– Spróbujemy pójść z projektem przed twoim egzaminem, okej? Nie chcę potem czekać tam do dwunastej aż skończysz.
– Dobra – zgodził się.

godzina 13.30
             Skończyłem rozmawiać z Maćkiem i zadzwoniła Karolina.
– Nienawidzę uczelni!
– Czemu tym razem?
– Wiesz co mi powiedział jak poszliśmy z Patrykiem oddać projekt ze spalania?!
– Co? – spytałem.
– Stwierdził, że część obliczeniowa jest plagiatem waszego projektu i nie może tego przyjąć!
– To dziwne…
– Może i trochę skopiowałam, ale no to tylko wzory! Jak inaczej mam wpisać obliczenia, skoro projekty polegają na tym samym?
– Nie wiem – przyznałem. – Może jakieś oznaczenia pozmieniaj.
– Przecież są uniwersalne!
– W dwóch miejscach chyba były przyjęte przez nas – dodałem.
– Ech, może spróbuję je zmienić…
            Ogólnie jestem zdziwiony tą sytuacją. Zawsze jest tak, że gdy ktoś zrobi projekt, to przesyła go innym, którzy w mniejszy lub większy sposób inspirują się nim. Trzeba mieć okropnego pecha, żeby prowadzący stwierdził plagiat.

godzina 19.00
            Mama siedzi prze komputerem wyszukując kolejnych wakacyjnych ofert. Dyskutuje z nią na temat urlopu właściwie cały dzień. Póki co wiemy, że chcemy nasze rodzinne wakacje spędzić w europie – najlepiej Grecji.  
– Nie chcę jechać autokarem – westchnęła.
– Ja w sumie też nie. Znaczy pojadę jak będzie trzeba…
– To takie okropne. Siedzisz prawie dwa dni, jest niewygodnie, raz za ciepło, raz za zimno, a jak źle pójdzie to ktoś w zasięgu wzroku i węchu je gotowane jajka.
– Nawet mi nie przypominaj takich sytuacji! – upomniałem.

Podsumowanie dnia: Wakacyjne plany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz