godzina 12.00 – mieszkanie
Czytanie
na głos czegoś, co się samemu napisało jest strasznie dziwne. Do tego co chwilę
zmieniam jakieś słowa, wykreślam zdania, a nawet całe akapity. Przynajmniej
brzmię zdecydowanie lepiej niż wczoraj.
godzina 12.30
Stwierdzam,
iż przeczytanie jednego rozdziału zajmuje mi około piętnastu minut. To chyba
nie za długo ani nie za krótko – w sam raz!
godzina 13.00
Na
dzisiaj zaplanowane jest spotkanie w dość dużym gronie. Niestety duże grono już
zaczyna się zmniejszać. Nienawidzę gdy na ostatnią chwilę ludzie stwierdzają,
iż jednak ich nie będzie!
– Nie dam rady dzisiaj wpaść! – poinformowała mnie
Alicja, która właściwie była pomysłodawczynią całego spotkania…
– Czemu?
– Muszę iść zająć się dziećmi.
– Ale…
– Nie moimi oczywiście – przerwała mi. – No, nie mam
jak się z tego wykręcić, chociaż próbowałam. Następnym razem na pewno przyjadę!
Nie gniewajcie się.
– No trudno – odparłem. – Nie lubię opiekowania się
dziećmi, zawsze mam wrażenie, że zrobię im krzywdę.
– Bez przesady, takim małym ciężko coś zrobić.
Jeszcze w pampersach chodzą.
– Tylko, że one biegają i trzeba mieć cały czas je
na oku. Najlepiej byłoby przywiązać je na jakimś półtorametrowym sznurze, żeby
nigdzie nie mogły uciec i nic sobie nie zrobiły – dodałem.
– Spoko, teraz place zabaw są ogrodzone, więc nie
jest tak trudno z pilnowaniem – zaśmiała się.
godzina 15.00
Prócz
czytania swojej poprzedniej książki wypadałoby napisać chociaż trochę mojego
obecnego dzieła! Jak to górnolotnie brzmi! Wydawnictwa posługują się określeniem
„dzieło”, nie wiem czy to po to, żeby sprawiać wrażenie zajmujących się czymś mądrym
i ważnym? Och, to bez znaczenia! Lepiej stworzę chociaż kilka linijek, zamiast myśleć
o pierdołach.
godzina 16.00
Podobno
dzisiaj nie szalejemy, to nawet lepiej! Ciekawe czy pierwszy raz po spotkaniu z tymi ludźmi wrócę przed
północą?
godzina 23.50
Wiedziałem,
że nie uda się dzisiaj wrócić...
Podsumowanie
dnia: Nauka czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz