poniedziałek, 11 lutego 2013

Dzień 6 - 11.02.2013



godzina 06.00 – mieszkanie
            Dlaczego jak mam kilka wolnych dni to muszę zostać obudzony o szóstej rano? Dodatkowo wcale nie przez sąsiadów robiących nagły remont, a przez osobę mieszkającą ze mną pod jednym dachem. Dlaczego Wojtek, który zwykle śpi do dziesiątej nagle siedzi o szóstej rano w kuchni i słucha radia. Nienawidzę tego kuchennego radia, które słyszę ilekroć zostanie uruchomione. Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby robił to po prostu na złość. Nigdy nie zrozumiem układu, który łączy tego człowieka z moją mamą. Otóż tych dwoje poznało się jakiś czas po rozwodzie moich rodziców. Od samego początku nie przepadaliśmy z Wojtkiem za sobą. Niestety w końcu wprowadził się do nas. Pod presją mojej mamy, która uważa że dyplom uczelni wyższej jest najważniejszą rzeczą w życiu, Wojtek poszedł na studia zaoczne. Rzucić przy tym pracę. Podsumowując: już od pięciu lat siedzi w domu i jeździ raz na dwa tygodnie na zajęcia, będąc na utrzymaniu mojej mamy. Mówiąc bez owijania w bawełnę, nie jest jej partnerem, a utrzymankiem. Kiedyś myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach i książkach. Dodatkowo Wojtek wcale nie próbuje ukrywać swojej niechęci do mnie, a ja nie próbuję udawać, że lubię go chociaż odrobinę. Mama z bliżej nieznanych mi powodów zazwyczaj stara się nie zauważać naszych kłótni i wzajemnej niechęci.

godzina 16.00 – mieszkanie
            Od samego popołudnia sąsiedzi wiercą wiertarką, bądź uderzają młotkiem. Mam wrażenie, że zaraz eksploduje mi głowa. Dzisiaj nie jest mi dane zaznać spokoju i harmonii.

godzina 17.15 – osiedle
            Stojąc w kolejce do kiosku ruchu irytowałem się na ludzi stojących przede mną. Czasem mam wrażenie, że jak tylko gdzieś idę to wszyscy inni idą w to samo miejsce, tylko po to, żeby zadawać setki pytań sprzedawcy, wysypać mu na rękę górę drobniaków i kazać samemu przeliczyć, a tuż przed odejściem wypuścić z rąk wszystkie zakupy prosto na ziemię, by kolejne trzy minuty zbierać je blokując kolejkę. Za to bardzo lubię gdy wysyłam lotka i od razu zaczynam planować  co zrobię z wygraną fortuną. Wprawdzie jeszcze nigdy nie wygrałem więcej niż dwadzieścia złotych, ale pomarzyć zawsze można. Może to i głupie, ale zawsze mam dzięki temu lepszy humor chociaż przez te kilka godzin.  

Podsumowanie dnia: Wrrrrr.

1 komentarz: