godzina 10.30 – uczelnia
Czuje
się jak na lekcji suahili. Cała nasza grupa siedzi w jednej z najmniejszych sal
na wydziale, w której nie ma nawet jednego okna, co nie wpływa pozytywnie na samopoczucie,
a prowadzący rozpisuje kolejne niezrozumiałe wzory na tablicy.
– Rozumiesz coś? – spytałem Karoliny.
– Nie.
– Rozumiesz coś? – spytałem Maćka siedzącego po mojej
drugiej stronie.
– Nie wiem, przysnąłem – odpowiedział ziewając. – Dobrze,
że mnie obudziłeś. Dzięki.
Zawiedziony ponownie spojrzałem na tablicę.
– Co oczywiste, wystarczy tutaj policzyć prostą pochodną
– skomentował prowadzący.
Tragedia. To wcale nie jest oczywiste, a ta pochodna wcale nie była prosta. Miałem wrażenie,
że jedynie dwie osoby przebywające na zajęciach mogły cokolwiek zrozumieć. Obie
z tych osób są aż za mądre, przez co potrafią wpędzać w kompleksy pozostałych ludzi.
Pozostaje mieć nadzieję, że jakoś sekrety tego przedmiotu wyjaśnią się na kolejnych
ćwiczeniach.
Wysłałem esemesa Dominikowi. Od początku
semestru ani razu nie pojawił się na uczelni. Jestem ciekaw czy zrezygnował ze studiów,
czy po prostu postanowił wagarować na początku semestru i przesiadywać całymi dniami
w pracy. Właściwie obojętne mi czy będzie dalej studiować, czy też nie. Jedynie chciałbym wiedzieć co postanowił.
godzina 16.00 – mieszkanie
Miałem
nie drzemać po powrocie do domu, więc wziąłem książkę do poczytania. Oczywiście
zasnąłem już po kilku stronach, a obudziłem się dopiero gdy mama wróciła z pracy
do domu i kazała wstawać na obiad…
godzina 17.15
Rozmawiałem
na skype z Piotrkiem, który nie był dziś w najlepszym humorze. Po godzinie stwierdził,
że idzie sobie poczytać. Właściwie nie był niemiły ani nic takiego, ale jednak coś
było nie tak. Inaczej niż zwykle. Hm, może był po prostu zmęczony?
godzina 19.00
Dalej
męczy mnie katar i lekki kaszel, a wczoraj wydawało się, że wszystko jest dobrze.
Muszę chyba ponownie zaaplikować sobie dawkę miodu i witaminy C.
Podsumowanie dnia:
Czarna magia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz