piątek, 22 lutego 2013

Dzień 17 – 22.02.2013



godzina 11.00 – poczta
            Od jakiegoś czasu dopisuje mi szczęście we wszystkich urzędach i instytucjach. Mam nadzieję, że ten stan utrzyma się jak najdłużej. Gdziekolwiek idę to nie ma kolejki, a pracownicy są mili, sympatyczni i pomocni. Czasem się zastanawiam czy może przypadkiem nie wchodzę do sąsiednich budynków, ale potem okazuje się, że trafiłem we właściwe miejsce.

godzina 12.30 – mieszkanie babci
            – Pewnie nie zjadłeś śniadania, zaraz ci coś zrobię – zaczęła babcia gdy tylko przekroczyłem próg jej mieszkania.
– Nie babciu, jadłem!
– Na pewno?
– Tak!
– A czapkę miałeś ubraną? Strasznie dziś zimno.
– Oczywiście – potwierdziłem. Tak właściwie nienawidzę czapek. Ubieram ją zawsze tuż przed drzwiami babci, następnie dzwonię do drzwi i zapewniam, że cały czas znajdowała się na mojej głowie. Babcia zawsze strasznie się martwi. Po co mam ją stresować? Wróżyłaby przeziębienie, a nawet grypę.

godzina 15.00 – mieszkanie
            Ostatnio przestałem pisać. Dzisiaj przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wymyśliłem jak zmienić na lepsze coś, co jakiś czas temu zacząłem pisać. Nie byłem zadowolony. Muszę spróbować jak wyjdzie tym razem.

godzina 17.00            
            Radek i Marek namawiają mnie na piwo i krótką wizytę w klubie. Nie wiem czemu, ale nie czuje się dziś najlepiej. Nie bardzo mam ochotę wychodzić gdziekolwiek. Tyle, że jeśli nie pójdę  będą marudzić i narzekać. Strasznie lubią na mnie narzekać…



godzina 20.00            
            Nigdzie nie poszedłem. Czuje się coraz gorzej. Zaczęły mnie męczyć dreszcze i lekki kaszel. Może jednak powinienem słuchać babci i zacząć nosić czapkę? Cóż, już i tak za późno. Zamiast marudzić nafaszerowałem się witaminą C, a potem zjadłem szklankę miodu. Wierzę w lecznicze właściwości miodu i zawsze pokładam w nim wielkie nadzieje.

Podsumowanie dnia: O nie, ja nie zachoruje!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz