sobota, 23 lutego 2013

Dzień 18 – 23.02.2013



godzina 12.00 – mieszkanie
            Jutro odbędzie się u nas przemiły, rodzinny obiad, którego właściwie nikt nie planował. Goście sami się wprosili. Uznali, że muszą nas odwiedzić z okazji mojej obrony, która odbyła się prawie równy miesiąc temu. W efekcie, mama już od dzisiaj chodzi zdenerwowana i wściekła na cały świat.  Spotkania z najbliższymi jawią się jako sama przyjemność, miło spędzony czas wypełniony harmonią i miłością. Tymczasem mam wrażenie, że to stres, dodatkowe obowiązki i bardzo często całodzienna kłótnia. Uroczo.

godzina 13.00
            Odkurzyłem całe mieszkanie, a potem starłem kurze w swoim pokoju. Sprzątałem niecałe trzy tygodnie temu, a kurzu znowu było tyle, jakbym nigdy go nie wycierał. Tym razem nie miałem ochoty na ściąganie wszystkiego z półek. Te książki, te pamiątki z wakacji, te płyty. Zdecydowanie nie mam siły na zabawę z tym wszystkim. Zastosowałem prastarą metodę wycierania kurzu dookoła przedmiotów. Liczę, iż goście nie będą bez pozwolenia ruszać moich rzeczy. A jak spytają o pozwolenie, to po prostu się nie zgodzę. Jakie to wszystko proste. Wystarczy jedynie chwilę pomyśleć nad ewentualnym przebiegiem wydarzeń.


godzina 17.00
            Cały weekend w domu jest bardzo irytujący. Niby czuje się już dobrze (miód znowu nie zawiódł!), ale jednak wczoraj nie byłem w najlepszej formie. Lepiej posiedzieć w mieszkaniu, niż złapać prawdziwe przeziębienie. Śniegu pada więcej niż w grudniu, a temperatura prawie cały czas jest poniżej zera. Niezbyt to przyjemne. Wyczekuję już wiosny. 



godzina 20.00
            Wojtek próbuje namówić mamę, żeby poszli do znajomych. Wygląda to tak, że mama chodzi po całym mieszkaniu, a Wojtek podąża za nią jak cień mówiąc w kółko:
– Chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych.
– Nie! Jestem zmęczona, a jutro przyjadą goście!
– Chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych.
– Nie!
– No proszę, proszę, proszę. Chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych, chodźmy do znajomych.
            Całość trwała jakieś czterdzieści minut. Można było oszaleć. W końcu zdecydowali się pójść ale tylko na chwilę.

godzina 21.30
            Postanowiłem ponownie zacząć ćwiczyć każdego dnia. Udawało mi się to przez długi czas i sam do końca nie wiem, czemu nagle przestałem. Od dziś zaczynam na nowo!

Podsumowanie dnia: Ambitne postanowienia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz