poniedziałek, 18 lutego 2013

Dzień 13 – 18.02.2013



godzina 6.00 – mieszkanie
            Budzik wyrwał mnie z krainy snów już o szóstej rano. Nie zadzwonił, jedynie zawibrował. Nie używam alarmu dźwiękowego, wystarczy gdy telefon zaczyna wibrować i skakać po szafce nocnej.  Miałem ochotę zamknąć oczy jeszcze tylko na dziesięć minut, ale dobrze wiedziałem, że jeśli to zrobię, to na pewno zasnę na kolejną godzinę. Zebrałem wszystkie swoje siły, żeby wstać z łóżka.

godzina 7.30
            Nie mam pojęcia po co wstałem tak wcześnie. Zdążyłem już z wszystkimi porannymi czynnościami i mam jeszcze ponad trzydzieści minut do wyjścia. Cały ja. Boje się, że nie starczy mi czasu, więc wstaję wcześniej, a potem siedzę słuchając muzyki lub czytając coś w Internecie. W gruncie rzeczy jestem z siebie dumny – dałem radę zmotywować się do wstania po takiej długiej przerwie. Kupiłbym sobie coś w nagrodę, gdyby nie fakt, iż nie mam już pieniędzy na ten miesiąc. Właściwie jestem już zadłużony. Nie trzeba było chodzić tyle po sklepach i tak bardzo oblewać obronionego inżyniera...

godzina 9.20 – pociąg
            Przyjechał najnowszy pociąg jaki jeździ na tej trasie. Jest naprawdę ładny, a jaki długi. Byłem pod wrażeniem ilości miejsc. Szkoda, że taka maszyna nie jeździła w zeszłym semestrze, teraz na uczelni będzie dużo mniej osób, tak więc i pociągi będą mniej zatłoczone. Pierwszy rok charakteryzuje się połowicznym rozpadem. Matematyka to trudny przeciwnik do pokonania. Zwykle tylko mniej więcej połowa osób zaczynających studia potrafi sobie z nią poradzić. Zauważam pewne pozytywne strony – w semestrze letnim zawsze są miejsca siedzące w pociągu.  

godzina 10.20 – uczelnia 
            Nie ma to jak wstać o szóstej rano, jechać prawie dwie godziny i zobaczyć na drzwiach uczelnianej sali kartkę z napisem: „Zajęcia odwołane z powodu choroby prowadzącego”.
– A wiedziałem, żeby tu dzisiaj nie jechać – warknął ktoś z grupy.
– Przynajmniej zobaczyłeś swoją nową grupę – zaśmiał się ktoś inny.
– Która jest dokładnie taka sama jak poprzednia.
– A to niespodzianka, co?
– Niebywała…

godzina 10.35 – pub 
            Pojawiła się propozycja pójścia na grupowe piwo. Skoro już wstaliśmy rano, żeby dotrzeć na uczelnie, to możemy chociaż napić się piwa zanim rozjedziemy się do domów. Może to odrobinę ociera się o alkoholizm bo piliśmy praktycznie rano, ale w jednej z knajp przed jedenastą mają piwo butelkowe za trzy pięćdziesiąt, a po jedenastej za cztery złote. Łatwo ulec takiej pokusie.
            Rozmawialiśmy na temat naszego nowego planu zajęć, który jak się okazało wciąż jest niekompletny, a także o tym kto z naszych znajomych poszedł na drugi stopień studiów i jaką specjalność wybrał. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, iż rzeczywiście nie będzie nikogo nowego w naszej grupie. Specjalizacja przez nas wybrana jest uznana za najtrudniejszą i nazywaną przez innych „specjalizacją dla kujonów”. Sporo przesadzona opinia. Nagle drzwi do pubu otworzyły się i tłum ludzi zaczął wchodzić do środka.
– O to pewnie inni ze studiów magisterskich – powiedziałem do Karoliny siedzącej tuż obok.
– Całkiem możliwe, tak to można studiować – zaśmiała się.
– Dobrze, że przyszliśmy po dziesiątej bo o jedenastej nie będzie już miejsc – dodał Patryk.
– To może zarezerwujemy stolik na jutro? Tak na wszelki wypadek – odpowiedziała Karolina.

godzina 15.00 – mieszkanie
            Wypiliśmy po dwa piwa i każdy z nas udał się w swoją stronę. Zaraz po powrocie do domu zjadłem bułkę, którą teoretycznie kupiłem sobie na kolacje, ale strasznie zgłodniałem. Potem pogadałem chwilę z Piotrkiem, a następnie włączyła się faza poalkoholowego zamulania, więc postanowiłem zrobić sobie krótką drzemkę. Brzmi, jakbym miał poważny problem z alkoholem…

Podsumowanie dnia: Uwielbiam takie studiowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz