godzina 10.20 – uczelnia
Okropnie
nudny wykład. Już po pierwszych pięciu minutach przestałem uważać. Na szczęście
ten przedmiot jest wspólny dla wszystkich specjalności na naszym kierunku, więc
prowadzący nie był w stanie zauważyć kto uważa, a kto jest tam jedynie ciałem.
Najbardziej intrygująca okazała się garstka nieznanych ludzi. Nie mam pojęcia
kim są ci ludzie. Najdziwniejsze, że pozostali też tego nie wiedzą, więc
wszyscy zostali zaintrygowani. Wychodzi na
to, iż nie są nowymi osobami na naszym kierunku. Według planu żaden inny
kierunek nie ma tego przedmiotu. Sam już nie wiem, pewnie z czasem wszystko
będzie wiadomo.
godzina 11.45
Kolejny
wykład wcale nie był ciekawszy. Miałem wrażenie, że w jakiś sposób czas biegnie
wolniej. Sprawdzałem godzinę, pół godziny później znowu patrzałem na zegarek i
okazywało się, że minęło dopiero siedem minut. Nagle ze stanu senności wyrwały mnie
słowa prowadzącego:
– Więc tak na koniec…
– Koniec? – zapytałem zdziwiony Magdy siedzącej tuż obok.
– Haha, slajdu chyba – zaśmiała się lekko.
W milczeniu przysłuchiwaliśmy się temu, co profesor określił
jako „tak na koniec”. Gdy skończył nacisnął guzik na klawiaturze i przełączył na
następny slajd prezentacji.
– Chyba miałaś rację – przyznałem zawiedziony.
– Niestety – westchnęła.
godzina 17.00 – mieszkanie
Siedziałem
przed komputerem gdy zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił
Maciek. Razem z Karoliną i pozostałymi osobami z grupy zastanawialiśmy się dlaczego
od poniedziałku nie pojawił się na uczelni. Szczerze mówiąc, myśleliśmy że ostro
imprezuje i po codziennych libacjach nie ma siły jechać na zajęcia.
– Siema Adrian – przywitał się.
– Hej, co z tobą? – spytałem.
– Byłem w szpitalu – odparł.
– Co takiego?! – zapytałem totalnie zaskoczony. Maćka
poznałem już w pierwszy dzień studiów i od tamtej pory trzymaliśmy się razem przez
cały czas. Nie wyobrażam sobie tego etapu życia bez niego, chociaż byliśmy swoimi
całkowitymi przeciwieństwami. Różnił nas zarówno wygląd, jak i zainteresowania.
Łączyła nas za to lista nielubianych rzeczy. W takich chwilach mam wrażenie, że
rzeczywiście w kontaktach międzyludzkich ważniejsze jest, żeby razem czegoś nie
lubić, niż ubóstwiać dokładnie to samo.
– Przewróciłem się, uderzyłem głową w ziemie i straciłem
przytomność. Nawet tego nie pamiętam. Najdziwniejsze, że byłem trzeźwy.
– Ale nie stało się nic poważniejszego?
– Już mnie wypuścili ze szpitala, więc chyba nie.
Poczułem
się trochę głupio, że do niego nie zadzwoniłem, ale w przypadku Maćka nie było niczym
dziwnym, że przez kilka dni nie daje znaku życia i nie pojawia się na uczelni. Nie
przyszło mi do głowy, że mogło się coś stać. W przyszłości będę uważniejszy.
Podsumowanie dnia: Kim są ci nieznajomi ludzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz