środa, 20 lutego 2013

Dzień 15 – 20.02.2013



godzina 10.20 – uczelnia
            Okropnie nudny wykład. Już po pierwszych pięciu minutach przestałem uważać. Na szczęście ten przedmiot jest wspólny dla wszystkich specjalności na naszym kierunku, więc prowadzący nie był w stanie zauważyć kto uważa, a kto jest tam jedynie ciałem. Najbardziej intrygująca okazała się garstka nieznanych ludzi. Nie mam pojęcia kim są ci ludzie. Najdziwniejsze, że pozostali też tego nie wiedzą, więc wszyscy zostali zaintrygowani. Wychodzi na  to, iż nie są nowymi osobami na naszym kierunku. Według planu żaden inny kierunek nie ma tego przedmiotu. Sam już nie wiem, pewnie z czasem wszystko będzie wiadomo.

godzina 11.45
            Kolejny wykład wcale nie był ciekawszy. Miałem wrażenie, że w jakiś sposób czas biegnie wolniej. Sprawdzałem godzinę, pół godziny później znowu patrzałem na zegarek i okazywało się, że minęło dopiero siedem minut. Nagle ze stanu senności wyrwały mnie słowa prowadzącego:
– Więc tak na koniec…
– Koniec? – zapytałem zdziwiony Magdy siedzącej tuż obok.
– Haha, slajdu chyba – zaśmiała się lekko.
W milczeniu przysłuchiwaliśmy się temu, co profesor określił jako „tak na koniec”. Gdy skończył nacisnął guzik na klawiaturze i przełączył na następny slajd prezentacji.
– Chyba miałaś rację – przyznałem zawiedziony.
– Niestety – westchnęła.

godzina 17.00 – mieszkanie
            Siedziałem przed komputerem gdy zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Maciek. Razem z Karoliną i pozostałymi osobami z grupy zastanawialiśmy się dlaczego od poniedziałku nie pojawił się na uczelni. Szczerze mówiąc, myśleliśmy że ostro imprezuje i po codziennych libacjach nie ma siły jechać na zajęcia.
– Siema Adrian – przywitał się.
– Hej, co z tobą? – spytałem.
– Byłem w szpitalu – odparł.
– Co takiego?! – zapytałem totalnie zaskoczony. Maćka poznałem już w pierwszy dzień studiów i od tamtej pory trzymaliśmy się razem przez cały czas. Nie wyobrażam sobie tego etapu życia bez niego, chociaż byliśmy swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Różnił nas zarówno wygląd, jak i zainteresowania. Łączyła nas za to lista nielubianych rzeczy. W takich chwilach mam wrażenie, że rzeczywiście w kontaktach międzyludzkich ważniejsze jest, żeby razem czegoś nie lubić, niż ubóstwiać dokładnie to samo.
– Przewróciłem się, uderzyłem głową w ziemie i straciłem przytomność. Nawet tego nie pamiętam. Najdziwniejsze, że byłem trzeźwy.
– Ale nie stało się nic poważniejszego?
– Już mnie wypuścili ze szpitala, więc chyba nie.
            Poczułem się trochę głupio, że do niego nie zadzwoniłem, ale w przypadku Maćka nie było niczym dziwnym, że przez kilka dni nie daje znaku życia i nie pojawia się na uczelni. Nie przyszło mi do głowy, że mogło się coś stać. W przyszłości będę uważniejszy.

Podsumowanie dnia: Kim są ci nieznajomi ludzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz